Zaczynam się
zastanawiać, jak to możliwe. Skoro arena jest tak ogromna, to dlaczego w
przeciągu jednego dnia, wciąż wpadamy na jakichś trybutów? Wraz z Victorem
dzierżymy w dłoniach broń. Moje ciało napręża się gwałtownie, co powoduje ból w
nowo nabytej ranie. Staram się wstać, nie mogę zginąć bez walki.
Trzymamy się
blisko drzwi i nasłuchujemy.
- Serafina, błagam Cię. Mogłabyś, choć trochę uważać,
gdzie leziesz? – warczy młody mężczyzna. Jego głos jest spokojny, jednak
pobrzmiewa w nim nuta zniecierpliwienia.
- Mam dość tej areny! Nieźle sobie wymyślili! Durne
miasto. W stu procentach wolałabym las. – Delikatny, dźwięczny, lecz stanowczy głos
dziewczyny dźwięczy w naszych uszach.
- W lesie byłoby gorzej z jedzeniem. Już widzę jak
ochoczo zabijasz królika, pozbawiasz go skóry, patroszysz…
- Do czego zmierzasz? – Dziewczyna irytuje się.
- Do tego, że dzięki sklepom nadal możesz jeść
normalnie. Owoce z puszki, płatki, itd. W lesie nie byłabyś całkowicie
utwierdzona w przekonaniu, że zjadasz właściwy owoc. Wszystko mogłoby być
trujące.
- Och zamknij się, mądralo. Czyżbyś wątpił w moje
umiejętności rozpoznawania roślin? Na treningach szło mi całkiem nieźle.
- Twoja mama zawsze mówiła, że się do tego nie
nadajesz – śmieje się. – Pamiętasz jak mnie prawie otrułaś na urodzinach, gdy
mieliśmy dziesięć lat?
- To było dawno temu, zresztą to nie prawda –
odpowiada dumnie.
Milczą przez
chwilę. Słyszę jak coś przesuwają, potem rozbrzmiewają kroki, a następnie
chłopak znów się odzywa.
- Chcesz trochę? – Chyba ma pełne usta.
- Fuj. To kiedyś żyło. A ty po prostu je zjadasz –
Serafina mówi z obrzydzeniem.
- Wciąż nie mogę pojąć wegetarianizmu. Jak możesz nie jeść
mięsa? Przecież białko odgrywa w organizmie mnóstwo ważnych ról. Dostarcza
energii, pomaga zwalczać toksyny, transportuje różne substancje. Także jest
budulcem tkanek, przecież stanowi średnio aż 15% masy ciała!
- Białko zawierają też produkty bezmięsne, wiesz? Na
przykład groch, kasza, makaron. Oczywiście pieczywo, orzechy, czy jakiś
nasiona. Jest ich dużo. Białka mi nie zabraknie, dzięki za troskę.
- Nasionami się nie najesz.
Patrzę na
Victora. Jestem zaskoczona, lecz jednocześnie mam ochotę szeroko się
uśmiechnąć. Myślałam, że na arenie nie można się kłócić o takie głupoty.
Myślałam, że na arenie wszyscy chcą tylko mordować i wygrywać. Do tego jeszcze
jestem zadziwiona ich zażyłością. Nie tracę jednak ostrożności wobec tej
dwójki. Wiem, że gdy tylko nas zobaczą, będą chcieli nas ukatrupić.
- Sprawdzę, czy nie leży tu coś użytecznego. Może
jakieś szmaty czy narzędzia – słyszę głos Serafiny.
Napinam
wszystkie mięśnie, oddycham przez usta.
- Victor. Nie zabijaj ich, proszę… - szepczę.
Nie wiem, czy
mnie słyszy, jednak przyjmuję, że tak. Mimowolnie zaciskam mocniej nóż w dłoni,
robię to automatycznie. Wstrzymuję powietrze, gdy pojawiają się pierwsze kroki
na schodach.
- Zauważyłeś ile tu krwi? – Dziewczyna woła do swojego
towarzysza z niepokojem w głosie.
Wtedy nas
zauważa. Zatrzymuje się. Nie ma przy sobie broni, jednak nie krzyczy po
chłopaka. Patrzy prosto w moje oczy, wytrzymuję jej ciężki wzrok na sobie.
Brązowe włosy sięgają jej do ramion. Opalona skóra błyszczy od potu.
Uświadamiam sobie, że ją kojarzę.
Wiem, że znów
zachowuję się lekkomyślnie, jednak postanawiam zaufać swojej intuicji.
Dotychczas zawiodła mnie tylko raz. Chowam nóż do kamizelki. Dotykam dłonią
piersi Victora i kręcę głową, gdy na mnie spogląda. Na początku widzę, że jest
zirytowany, wszakże opuszcza miecz.
Wypuszczam
głośno powietrze i w końcu pozwalam sobie na cichy jęk bólu. Robi mi się ciemno
przed oczami. Upadam na ziemię z głośnym łoskotem. Miecz odbija się o podłogę
obok mnie, a Victor już klęczy i ściska moją dłoń. Jestem rozdrażniona.
Dlaczego muszę być tak słaba? Przecież to zwykła rana.
Słyszę, że
kompan brązowowłosej biegnie po schodach. Niemal mogę sobie wyobrazić jak jego
poskręcane, czarne loczki kotłują się na jego głowie. Pojawia się przy jej boku
parę sekund po moim upadku. Mierzy do nas z łuku. Jest skupiony, lecz
poddenerwowany.
- Nie rób im krzywdy – słyszę słodki głos dziewczyny.
– Mogli już dawno mnie zabić, jednak nadal tu stoję. Myślę, że możemy im
zaufać.
- Niekoniecznie – wyrzuca z siebie młodzieniec przez
zaciśnięte usta.
Wbija wzrok
prosto w mojego brata i przypominam sobie, jak został przez niego zaatakowany.
Tymczasem
Serafina ignoruje go i wymija. Idzie w moją stronę, pochyla się.
- Co się dzieje? – pyta zmartwiona.
- Nic szczególnego – odpowiadam wymijająco, jęcząc z
bólu.
Czuję jak na
moim czole pojawiają się pierwsze kropelki potu. Krew znów przenika przez
płaszcz. Na podłodze pojawia się kolejna szkarłatna plama.
- Jakiś facet rzucił w nią nożem. Ma ranę w boku –
tłumaczy Victor.
- Zaraz postaram się ci pomóc – mówi, jednak nie
obchodzi mnie mój ból.
- Tylko nie zabijcie mi brata, proszę – szepczę.
- Nie zrobię tego, obiecuję.
Rozdział wyszedł Ci rewelacyjnie !
OdpowiedzUsuńWspaniałe opisy, ciekawie zapowiadające się następne wydarzenia.
To jest coś genialnego !
Już nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału !
Rozdział to prawdziwa bomba :P
OdpowiedzUsuńJuż ten dialog, na początku był świetny, nie sądziłam, że w którymś z dystryktów można sobie pozwolić na bycie wegetarianką, a jednak :*
Już Ci pisałam, że imię Serafina bardzo mi się spodobało, ale tak mi się podoba, że muszę to jeszcze raz zaznaczyć ! :D
Ciekawe, co też wyjdzie z tego ich sojuszu, bo myślę, że będzie, ale czy długo, zobaczymy. :P Ta dziewczyna wydaje się całkiem miła, ale ten drugi, to nie wiem, na razie nie sprawia wrażenia, że jakoś szczególnie ma ochotę na zawieranie nowych przyjaźni, ale to może tylko taka swoista maska. :P
Jeszcze jedno, za te twoje urywanie rozdziału w najlepszym monecie, kiedyś zobaczysz, uduszę Cię za to :*** <333
Kocham <3333
Wow!! czyżby szykował się sojusz?? Dystryktowa wegetarianka? Ooo! Coś nowego :)
OdpowiedzUsuńopisy świetne i wszystko, wszystko genialne :3
To nie możliwe żeby już teraz Lyall umarła... Nie może! Wgl nie może umrzeć (nie na arenie)
Podsumowując... Rozdział świetny i czekam na następny :*
P.S. A tak swoją drogą to przepraszam za nie komentowanie ostatnich kilku rozdziałów... Nie mam teraz zbytnio czasu na siedzenie przed kompem i czytanie... dopiero dzisiaj chwila wytchnienia i nadrobiłam okrągłe 4 rozdziały :)
Pozdrowionka od Soundless :*
Łał na prawdę świetny rozdział. przeczytałam do końca i jestem pod wrażeniem. Chętnie obserwuję ;)
OdpowiedzUsuńcarolinenear.blogspot.com