sobota, 15 marca 2014

Fourteen

- Tak właściwie…. To czemu tam biegłaś, co?! Myślałem, że też uciekniesz! Wystawiłaś mnie! – Victor nagle wybucha.
- Przestań się wydzierać, durniu, bo nie dożyjemy do zachodu słońca! – burczę, a on warczy, ale się ucisza. - Miałam pozwolić, żebyś, do cholery, zginął?! – szepczę z wściekłością. Doprawdy, jak mnie ten dzieciak irytuje.
- A ty to co?! Miałem cię ochronić, a jak zwykle dałem ciała!
- Daj spokój, Victor! Nie ma co wciąż się nad tym rozwodzić! Mamy broń, to nam wystarczy. Szkoda tylko, że pobiłeś tamtego. Może mielibyśmy szanse na sojusz z jakimś zawodowcem. No, ale niestety musiałeś się wtrącić.
- O matko, jak ja chcę cię w tym momencie uderzyć.
- No dalej! Zakończ to. Uwierz, że wolę, żebyś to ty mnie zabił - To skutecznie zamyka mu usta.
Oddaję mu miecz wraz z plecakiem, posyłając przy okazji gniewne spojrzenia. Niech się trochę pomęczy. Ja przejmuję władzę nad ukochaną i zabójczą kamizelką, którą ubieram pod płaszcz. Jest mi dość ciepło, więc płaszcz jest rozpięty, ciemna bluza również. Tak jest o wiele wygodniej. Powracam myślami do Sierry i dziękuję mu, za większy rozmiar moich ciuchów. Czuję się swobodnie i lekko. Przypuszczam, że w tej chwili mogłabym przebiec kilometry bez większego problemu. Łuk wraz z kołczanem przewieszam przez plecy. Później może nauczę się jak z niego korzystać. Przynajmniej nikt poza nami i czarnowłosym chłopcem ich nie będzie miał. Mam nadzieję, że już więcej go nie spotkam. Widziałam jak się posługiwał łukiem na treningach. Na samą myśl przechodzi mnie dreszcz.
Idąc, czasem truchtając, gdy zyskujemy na chwilę siły, wciąż szukamy śladów wody. Póki co widziałam jedynie mały strumyczek przy rogu obfitości.
Pragnienie zaczyna nam coraz bardziej dokuczać, lecz nie zatrzymujemy się, w obawie przed wrogami. Nie słyszę nic poza naszymi przyspieszonymi oddechami, jednak wolę zachować ostrożność. Teraz to ja odpowiadam za bezpieczeństwo brata. Nie mogę pozwolić na jakiekolwiek bliższe starcie w ciągu następnych paru dni. Widzę przerażenie w jego oczach, wiem jak się czuje i muszę go chronić.
Wkrótce, ku mej uldze, odnajdujemy maleńki zbiornik w miejscu, które jeśli wierzyć napisom, było jakimś parkiem.. Opłukujemy twarze, napełniamy brzuchy. Ehh.. Chyba humor w końcu zaczyna mi dopisywać. Udało mi się coś osiągnąć po raz drugi!!! Brawo, Lyall!!! Śmieję się do siebie, co kompletnie zbija z tropu biednego Victora.
- Jak to się stało? Kto to był? – pytam po jakimś czasie w zamyśleniu.
- Cielsko, które wybuchło? – Domyśla się Victor, a ja kiwam głową twierdząco. – Jakiś chłopak. Zdążyłem tylko zauważyć jego brązową czuprynę. Po prostu zeskoczył z podestu… To takie…
- Odważne. Otwarty sprzeciw – szepczę cicho. – Umarł na własnych warunkach.
- Dotąd jeszcze nie słyszałem o kimś, kto by wybuchł, sekundę przed rozpoczęciem igrzysk. W ogóle, żeby ktoś wybuchł.. – kontynuuje, nie słysząc moich słów.
- Zawsze musi być ten pierwszy raz – rzucam sarkastycznie.
Postanawiam, że zostaniemy tu trochę dłużej, więc Victor ściąga plecak i zagląda do środka. Znajdują się tam dwie małe butelki, które przy okazji szybko napełniamy, paczuszka suszonych owoców i kawałek miękkiego chleba, paski suszonej wołowiny, także lina, zapałki, skarpetki i czapkę oraz miętusy! Miętusy! Nie wierzę w moje szczęście. Uśmiecham się do Victora.
- Jak widać, narazie szczęście nam sprzyja. Jednak musimy omówić jeszcze parę kwestii. Gdzie znajdziemy schronienie? Gdy zostaniemy na dworze, może być strasznie zimno, a gdy schowamy się w środku i nas znajdą, nie ma ucieczki. Będziemy w pułapce.
- Coś musimy zrobić. Jesteśmy zbyt odsłonięci.
Oboje równocześnie podskakujemy, gdy słyszymy pierwszy wybuch armaty, który oznacza śmierć jednego trubuta. Parę sekund drugi, trzeci, czwarty… i tak dalej.
- Naliczyłem dziesięcioro.
- A więc czternastu wciąż w grze – milczę przez chwilę. – Mam pomysł. Widziałam parę sklepów, kiedy szliśmy. Może jak natkniemy się na następny, zobaczymy czy coś jest w środku?
- Jasne. Można spróbować.

Drzwi są zamknięte, jednak po paru próbach w końcu udaje się nam włamać do budynku. Przemieszczamy się pomiędzy półkami na ugiętych kolanach. Buty na szczęście nie wydają żadnych dźwięków, więc możemy się poruszać prawie bezszelestnie. W sklepie odnajdujemy parę puszek z jedzeniem, kolejną torebkę suszonych owoców, jakieś płatki. Ubezpieczymy się na cały pobyt tutaj! Z jednej strony jestem zadowolona, że tak łatwo możemy zdobyć pożywienie, jednak z drugiej, nie chcę, aby i moi przeciwnicy nie mieli z tym trudności. Poza tym… Czy organizatorzy naprawdę chcą, żeby było tak prosto? Nie jestem co do tego taka pewna…
Czuję, że zmęczenie oddziałuje na mnie z coraz to większą siłą. Wciąż walczę z ciągle zamykającymi się powiekami. Skupiam się na naszej broni.
- Umiesz posługiwać się łukiem? – pytam brata, ten w odpowiedzi kręci głową.
- Próbowałem trochę na treningach, ale mi nie wychodziło. Głupie cholerstwo.
- Niemożliwe. Znalazłam rzecz, w czym Victor Rain nie jest dobry – szczerzę się w jego stronę.
- Spadaj – słyszę w odpowiedzi.
Wychodzimy z budynku, nasłuchujemy czujnie, jednak towarzyszy nam tylko cisza. Postanawiam wypróbować naszą broń i biorę do ręki łuk. Sięgam w stronę kołczanu i wyciągam strzałę z włókna węglowego. Kładę na podstawkę i naciągam cięciwę. Wypuszczam strzałę i ku memu ogromnemu rozczarowaniu upada bezwładnie niecałe dwa metry przede mną. Victor wybucha śmiechem. Wręcz turla się po ziemi, a ja czerwienię się z wściekłości.
- Wal się, mały gnojku! Sam lepiej byś tego nie zrobił!
Śmieje się jeszcze przez parę minut. W końcu podnosi się na nogi i otrzepuje ubranie z błota, trawy i liści. Unoszę wysoko głowę i odwracam się do niego plecami. Próbuję jeszcze raz, jednak bezskutecznie. Zirytowana rzucam łukiem na ziemię i siadam pod drzewem z naburmuszoną miną.
- Nie łam się, Lyall. Całe szczęście, że robisz z siebie idiotę tylko na moich oczach. No i też na oczach milionach widzów. Przynajmniej inni zawodnicy są nieświadomi – szczerzy do mnie śnieżnobiałe zęby, a ja mam ochotę na zmasakrowanie tej ślicznej buźki.

7 komentarzy:

  1. Hallo Sweetie *
    Czy to dziwne, że czytając ten rozdział miałam uśmiech na ustach ?
    Nie sądziłam, że kłótnie z rodzeństwem z boku wyglądają aż tak zabawnie, już nie będę się kłócić z siostrą publicznie.
    Czekam na akcję, no i na spotkanie z naszym trybunem, nie mogę się doczekać ich kolejnego spotkania, ich spojrzenia w oczy strachu, a może też poczucia bezpieczeństwa. No chyba, że on chce jej śmierci, a ona jego, nie rób tego, może nie chce ślubnych dzwonów, ale chociaż nadziei, na miłość, na uczucia. <3
    Tym łukiem, to mnie po prostu powaliłaś, myślałam, że będzie świetna i w ogóle, a tu nie, nawet ta opcja mi się podoba.
    Widzę, że trochę pozmieniałaś na blogu, poprzeglądam z chęcią twoje podstrony, może znajdę tam coś czego nie wiem, albo zapomniałam :D
    Ściskam z całych sił :***
    Weny !!
    * jak ja uwielbiam Doctor'a <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Weszłam właśnie na bloga i na prawdę zaskoczył mnie jego wygląd, pozytywnie oczywiście. Nie wiedziałam, że znasz się na grafice :P
      Zaskakujesz mnie dziewczyno :**

      Usuń
  2. Szablon baaardzo mi się podoba :) Jest taki... Mroczny. tak to dobre słowo :)
    Co do rozdziału... Ciekawy, ciekawy... Eh ten Victor... Sam się na łuku nie zna a śmieje się Lyall... Chcą się nawzajem uratować? Podejrzewałam, że tak będzie :)
    Pożywienie w sklepie... Pamiętam że to sugerowałam :)
    nie wiem co jeszcze... weny nie mam ostatnio... i czasu też masakrycznie mało...
    Pozdrawiam i do następnego :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Heej,strasznie się ciesze,że znalazłam twojego bloga ;) Piszesz wspaniale,masz po prostu talnet.Sierra od pierwszego pojawienia się w twoim opowiadaniu spodobał mi się xD Po za tym było widać że czuje coś do Lyall ;> Gdy w 12 rozdziale pocałował Lyall normalnie skakałam ze szczęścia.Byli by bardzo fajną parą <33 Jak na razie to na igrzyskach jest spokojnie,ale później z pewnością wymyślisz jakieś pułapki...oby Lyall i Victor wygrali te igrzyska ;D Czekam na następny rozdział i pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś kochana... Wasze komentarze wiele dla mnie znaczą. Dziękuję. :*

      Usuń
  4. OMG kocham *-* mogłabyś u mnie na
    http://morderstwa-nie-sa-przypadkowe.blogspot.com
    powiadamiać o nowych rozdziałach pod postem/notką?
    Bo nie mam praktycznie czasu na systematyczne tutaj wchodzenia,
    Eh szkoła mi na to nie pozwala- wiadomo.
    Co do rozdziału i ogólnie bloga to tak;
    piszesz w innej osobie (chyba w pierwszej?) co mi się podoba, to raz.
    A dwa to, że tematyka i ogólnie pomysł na bloga taki nie typowy niby z igrzysk, ale jednak jest takie "coś" innego.
    Dziś nie będę się rozpisywać kochana, przepraszam, ale znalazłam teraz chwilkę na napisanie TEGO komentarza i zaraz idę, ehh.
    kc xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że mogę Cię powiadamiać o nowych postach. Cieszę się, że Ci się podoba... :) Pozdrawiam :*

      Usuń

Jestem naprawdę wdzięczna za wszystkie opinie. Pozdrawiam. :)

Obserwatorzy