poniedziałek, 5 maja 2014

Twenty-second

Budzę się wraz z ze świtem. Z zażenowaniem stwierdzam, że zasnęłam. Przepraszam Torrance’a, lecz ten tylko zbywa mnie machnięciem ręki. Nie odzywa się i unika mojego wzroku, choć to ja powinnam tak czynić. Wspólnie zjadamy resztki mięsa, jakie nam pozostały. Chłopak udaje się do wnętrza samolotu, aby się przespać, a ja wciąż myślę nad naszą ostatnią rozmową.
Okrążam lotnisko i rozglądam się wokół. Zbieram myśli i oczyszczam je z bzdurnych informacji. Nawet nie zauważam momentu, gdy wychodzę z lasu. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu jestem na urwisku. Kładę się na ziemi na brzuchu i skradam do krawędzi. Mam stąd wspaniały widok.
Arena jest przedziwnym połączeniem lasu i miasta. Gdziekolwiek nie spojrzę znajdują się albo budynki, albo drzewa. Staram się dostrzec  róg obfitości, jednak mój wzrok na to nie pozwala. Dostrzegam tymczasem coś innego i zdecydowanie zadziwiającego. Ogromną konstrukcję z metalu. Karuzela obrośnięta bluszczem. (Czy cokolwiek tutaj nie jest tym porośnięte?!) Uderza mnie to, jak blisko nas się znajduje.
Cofam się i powracam do naszego obozu. Podczas marszu myślę nad naszym szczęściem. Póki co układa nam się świetnie. Minęło już tyle dni a my nadal żyjemy! Do tego to wspaniałe lotnisko. Jesteśmy tu bezpieczni…
Wtem słyszę jej krzyk. Wiem, że to ona, wszędzie rozpoznam jej głos. Ja biegnę, ona wrzeszczy z bólu.
Plecak, który ze sobą wzięłam mnie spowalnia, jednak porzucam myśl pozostawienia go na ziemi. Co jeśli już tu nie wrócę?
Dziewczyna wkrótce milknie. Modlę się w duchu, aby to chłopcy znaleźli ją pierwszą. Żywą.
I nie mylę się.
Widzę ją otoczoną martwymi zwierzętami. Pokiereszowaną, krwawiącą, płaczącą.
Torrance klęczy obok Serafiny.
- Co się stało?! – pytam podniesionym tonem.
- Zwierzęta ją zaatakowały. Cholera jasna, od rana widziałem, że jest coś nie tak. Dziwnie się zachowywały i wczoraj.
- Chyba mam złamaną kostkę  – oznajmia dziewczyna, płacząc. – Przepraszam.
- Przecież to nie twoja wina – mówię ciszej. – Spokojnie. To nic. To nic… - powtarzam.
Zauważam wzrok Torrance’a. Jest pełny gniewu, ale i smutku. Kręci głową i wiem, że znowu musimy uciekać. Ale jak mamy to zrobić skoro jej noga jest w takim stanie?
Dziewczyna unieruchamia swoją kostkę kawałkiem szmaty i drewna, a ja szybko zmywam krew z jej ciała. Zbieramy wszystkie rzeczy, ruszamy w drogę, lecz wiem, że nie mamy szans. Muszę coś wymyślić. Jakiś plan. Skuteczny..
 - Victor ty pierwszy. Osłaniaj ich z przodu i się nie obracaj. Biegnij tak szybko jak potrafisz. Będziecie się zmieniać z Torrancem. Torrance musisz ją wziąć na ręce. Ja nie dam rady jej unieść, ale mogę wziąć kilka z twoich rzeczy.
Chłopak kiwa głową, lecz się nie odzywa. Nie ma na to czasu.
Tak jak się spodziewałam, nie biegniemy wystarczająco szybko. Słyszę jak nas ścigają. Po raz kolejny..
- Uciekajcie tak szybko jak możecie. Schowajcie się, nie wychylajcie, choćby nie wiem co – mówię bardzo szybko, tak żeby tylko moi sojusznicy mogli mnie usłyszeć. – Powstrzymam ich. Odwrócę uwagę.
- Nie ma mowy! – Victor nie ustępuje.
- Ratuj ich, idioto. Ja dam sobie radę – warczę i odwracam się.
Jeszcze przed odejściem pozostawiam im wszystkie moje rzeczy poza kamizelką.
Zaczynam biec naprzeciw moich prześladowców. Gdy zbliżam się wystarczająco blisko, postanawiam odbić w bok, tak, aby mnie zauważyli, ale żeby nie wyczuli podstępu. Całe szczęście chłopcy zdążyli już głębiej ukryć się w lesie. Goniący widzą tylko mnie. Uśmiechają się.
- I tak nie uda ci się uciec. Po co te starania?! – krzyczy jeden z mężczyzn.
Wyciągam nóż z kamizelki. Zaciskam w dłoni.
- Zawsze mogę spróbować. Co mam do stracenia? – krzyczę i w tym momencie nóż trafia w ramię jednego z trybutów.
Ten wrzeszczy z wściekłości i bólu. Ja staram się przyspieszyć. Przez moment mam szansę. Idzie mi całkiem dobrze. Posyłam w ich stronę jeszcze dwa celne rzuty, lecz nie zauważam wystającego korzenia i padam twarzą w ziemię.
Przez chwilę nie czuję niczego poza ogromnym zaskoczeniem i bólem w kolanach, potem powoli ogarnia mnie przerażenie.
Dopadają mnie ze śmiechem na ustach.
- Witaj, kochana. Czy ty również cieszysz się na nasz widok, jak my na twój? – słyszę dźwięczny, damski głos.
- Wierz mi czy nie, ale naprawdę miewałam lepsze obrazy. Przykładowo gówno, które całkiem niedawno napotkałam, wydawało się ciekawsze.
Wraz z uderzeniem jej buta w mój bok, który powoduje otwarcie się niedawno zdobytej rany, tracę przytomność.
______________________________________
Przepraszam, ale tracę zainteresowanie tym opowiadaniem.. Nie potrafię chyba go skończyć, rozdziały są byle jakie i durne. Przepraszam. :( Ale skończę to. Jak zaczęłam, zakończę... Przepraszam tylko za to, że rozdziały są tak nieprzemyślane..

I chciałabym podziękować za głosy. Mimo wszystko nie sądziłam, że zdobędę aż 6. :) Dziękuję! :*

6 komentarzy:

  1. Jeśli przestaniesz pisać, znajdę cię... jest super! Jeden z najlepszych blogow, jakie czytałam :) nie przestawaj pisać. Możesz zrobić sobie przerwe, ale nie zapominaj o tym blogu. Jest na prawdę niezly :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak długo czekałam na pojawienie się chociaż wzmianki o karuzeli, dobrze, że w końcu się doczekałam :P Nie mogę się doczekać, jakiejś akcji, obok niej.
    Jak uda jej się to przetrwać, o to jest pytanie. może Tarrance się cofnie, aby jej pomóc, zobaczymy :D
    Możesz mieć mały problem z weną, to naturalne, ale nie rezygnuj z tego opowiadania, może potrzebna Ci przerwa ? Może powinnaś trochę odpocząć i nabrać sił i chęci do pisania :**
    Kocham <333

    OdpowiedzUsuń
  3. Ejj no weź ;'( Jak to tracisz zainteresowanie? ;_; Zepsułaś mi humor ty niedobra ;P A tak na serio to mam nadzieję,że będziesz umiała skończyć tego bloga i nie będziesz musiała robić tego z czystego obowiązku ;) Czekam na następny rozdział,pozdrawiam <33

    OdpowiedzUsuń
  4. Z radością spieszę Ci powiedzieć, że ocena Twojego bloga została wykonana i opublikowana na Internetowym Spisie.
    Teraz Twoim ostatnim zadaniem jest skomentowanie pracy oceniającej.
    Życzę miłego czytania oceny i pozdrawiam,
    [internetowy-spis.blogspot.com]
    ________________________________________

    A teraz już tak nieformalnie: Kochanie, twoje opowiadanie jest naprawdę cudowne i życzę ci, abyś dalej pisała je tak jak piszesz. To bez znaczenia, czy czytelników jest mało czy dużo, najważniejszy jest twój talent, który posiadasz. Naprawdę masz talent! I nie mówię tego z grzeczności. Twój styl pisania jest wspaniały, a czytając niektóre rozdziały siedziałam jak na szpilkach. Błagam, niech Victor i Lyall przeżyją, a potem niech Lyall będzie z Sierrą. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś wspaniała! :* Dziękuję Ci za wszystko! <3

      Usuń
  5. Hej, z tej strony Mukudori z Wszechstronnych. Planujemy reaktywację naszej ocenialni, jednak z racji upłynięcia sporej ilości czasu, upewniam się, że blogi z kolejek jeszcze chcą otrzymać ocenę. O odpowiedź proszę pod naszym najnowszym postem do końca lipca, inaczej wystawię odmowę.
    Przepraszam za kłopot i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Jestem naprawdę wdzięczna za wszystkie opinie. Pozdrawiam. :)

Obserwatorzy