Budzę się wraz
z ze świtem. Z zażenowaniem stwierdzam, że zasnęłam. Przepraszam Torrance’a, lecz
ten tylko zbywa mnie machnięciem ręki. Nie odzywa się i unika mojego wzroku,
choć to ja powinnam tak czynić. Wspólnie zjadamy resztki mięsa, jakie nam
pozostały. Chłopak udaje się do wnętrza samolotu, aby się przespać, a ja wciąż
myślę nad naszą ostatnią rozmową.
Okrążam lotnisko
i rozglądam się wokół. Zbieram myśli i oczyszczam je z bzdurnych informacji.
Nawet nie zauważam momentu, gdy wychodzę z lasu. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu
jestem na urwisku. Kładę się na ziemi na brzuchu i skradam do krawędzi. Mam
stąd wspaniały widok.
Arena jest
przedziwnym połączeniem lasu i miasta. Gdziekolwiek nie spojrzę znajdują się
albo budynki, albo drzewa. Staram się dostrzec róg obfitości, jednak mój
wzrok na to nie pozwala. Dostrzegam tymczasem coś innego i zdecydowanie
zadziwiającego. Ogromną konstrukcję z metalu. Karuzela obrośnięta bluszczem.
(Czy cokolwiek tutaj nie jest tym porośnięte?!) Uderza mnie to, jak blisko nas
się znajduje.
Cofam się i
powracam do naszego obozu. Podczas marszu myślę nad naszym szczęściem. Póki co
układa nam się świetnie. Minęło już tyle dni a my nadal żyjemy! Do tego to
wspaniałe lotnisko. Jesteśmy tu bezpieczni…
Wtem słyszę jej
krzyk. Wiem, że to ona, wszędzie rozpoznam jej głos. Ja biegnę, ona wrzeszczy z
bólu.
Plecak, który
ze sobą wzięłam mnie spowalnia, jednak porzucam myśl pozostawienia go na ziemi.
Co jeśli już tu nie wrócę?
Dziewczyna
wkrótce milknie. Modlę się w duchu, aby to chłopcy znaleźli ją pierwszą. Żywą.
I nie mylę się.
Widzę ją
otoczoną martwymi zwierzętami. Pokiereszowaną, krwawiącą, płaczącą.
Torrance klęczy
obok Serafiny.
- Co się stało?! – pytam podniesionym tonem.
- Zwierzęta ją zaatakowały. Cholera jasna, od rana
widziałem, że jest coś nie tak. Dziwnie się zachowywały i wczoraj.
- Chyba mam złamaną kostkę – oznajmia
dziewczyna, płacząc. – Przepraszam.
- Przecież to nie twoja wina – mówię ciszej. –
Spokojnie. To nic. To nic… - powtarzam.
Zauważam wzrok
Torrance’a. Jest pełny gniewu, ale i smutku. Kręci głową i wiem, że znowu
musimy uciekać. Ale jak mamy to zrobić skoro jej noga jest w takim stanie?
Dziewczyna
unieruchamia swoją kostkę kawałkiem szmaty i drewna, a ja szybko zmywam krew z
jej ciała. Zbieramy wszystkie rzeczy, ruszamy w drogę, lecz wiem, że nie mamy
szans. Muszę coś wymyślić. Jakiś plan. Skuteczny..
- Victor ty pierwszy. Osłaniaj ich z przodu i
się nie obracaj. Biegnij tak szybko jak potrafisz. Będziecie się zmieniać z
Torrancem. Torrance musisz ją wziąć na ręce. Ja nie dam rady jej unieść, ale
mogę wziąć kilka z twoich rzeczy.
Chłopak kiwa
głową, lecz się nie odzywa. Nie ma na to czasu.
Tak jak się
spodziewałam, nie biegniemy wystarczająco szybko. Słyszę jak nas ścigają. Po
raz kolejny..
- Uciekajcie tak szybko jak możecie. Schowajcie się,
nie wychylajcie, choćby nie wiem co – mówię bardzo szybko, tak żeby tylko moi
sojusznicy mogli mnie usłyszeć. – Powstrzymam ich. Odwrócę uwagę.
- Nie ma mowy! – Victor nie ustępuje.
- Ratuj ich, idioto. Ja dam sobie radę – warczę i
odwracam się.
Jeszcze przed
odejściem pozostawiam im wszystkie moje rzeczy poza kamizelką.
Zaczynam biec
naprzeciw moich prześladowców. Gdy zbliżam się wystarczająco blisko,
postanawiam odbić w bok, tak, aby mnie zauważyli, ale żeby nie wyczuli
podstępu. Całe szczęście chłopcy zdążyli już głębiej ukryć się w lesie. Goniący
widzą tylko mnie. Uśmiechają się.
- I tak nie uda ci się uciec. Po co te starania?! –
krzyczy jeden z mężczyzn.
Wyciągam nóż z
kamizelki. Zaciskam w dłoni.
- Zawsze mogę spróbować. Co mam do stracenia? –
krzyczę i w tym momencie nóż trafia w ramię jednego z trybutów.
Ten wrzeszczy z
wściekłości i bólu. Ja staram się przyspieszyć. Przez moment mam szansę. Idzie
mi całkiem dobrze. Posyłam w ich stronę jeszcze dwa celne rzuty, lecz nie
zauważam wystającego korzenia i padam twarzą w ziemię.
Przez chwilę
nie czuję niczego poza ogromnym zaskoczeniem i bólem w kolanach, potem powoli
ogarnia mnie przerażenie.
Dopadają mnie
ze śmiechem na ustach.
- Witaj, kochana. Czy ty również cieszysz się na nasz
widok, jak my na twój? – słyszę dźwięczny, damski głos.
- Wierz mi czy nie, ale naprawdę miewałam lepsze
obrazy. Przykładowo gówno, które całkiem niedawno napotkałam, wydawało się
ciekawsze.
Wraz z
uderzeniem jej buta w mój bok, który powoduje otwarcie się niedawno zdobytej
rany, tracę przytomność.
______________________________________
Przepraszam, ale tracę zainteresowanie tym opowiadaniem.. Nie potrafię chyba go skończyć, rozdziały są byle jakie i durne. Przepraszam. :( Ale skończę to. Jak zaczęłam, zakończę... Przepraszam tylko za to, że rozdziały są tak nieprzemyślane..
I chciałabym podziękować za głosy. Mimo wszystko nie sądziłam, że zdobędę aż 6. :) Dziękuję! :*
Jeśli przestaniesz pisać, znajdę cię... jest super! Jeden z najlepszych blogow, jakie czytałam :) nie przestawaj pisać. Możesz zrobić sobie przerwe, ale nie zapominaj o tym blogu. Jest na prawdę niezly :)
OdpowiedzUsuńTak długo czekałam na pojawienie się chociaż wzmianki o karuzeli, dobrze, że w końcu się doczekałam :P Nie mogę się doczekać, jakiejś akcji, obok niej.
OdpowiedzUsuńJak uda jej się to przetrwać, o to jest pytanie. może Tarrance się cofnie, aby jej pomóc, zobaczymy :D
Możesz mieć mały problem z weną, to naturalne, ale nie rezygnuj z tego opowiadania, może potrzebna Ci przerwa ? Może powinnaś trochę odpocząć i nabrać sił i chęci do pisania :**
Kocham <333
Ejj no weź ;'( Jak to tracisz zainteresowanie? ;_; Zepsułaś mi humor ty niedobra ;P A tak na serio to mam nadzieję,że będziesz umiała skończyć tego bloga i nie będziesz musiała robić tego z czystego obowiązku ;) Czekam na następny rozdział,pozdrawiam <33
OdpowiedzUsuńZ radością spieszę Ci powiedzieć, że ocena Twojego bloga została wykonana i opublikowana na Internetowym Spisie.
OdpowiedzUsuńTeraz Twoim ostatnim zadaniem jest skomentowanie pracy oceniającej.
Życzę miłego czytania oceny i pozdrawiam,
[internetowy-spis.blogspot.com]
________________________________________
A teraz już tak nieformalnie: Kochanie, twoje opowiadanie jest naprawdę cudowne i życzę ci, abyś dalej pisała je tak jak piszesz. To bez znaczenia, czy czytelników jest mało czy dużo, najważniejszy jest twój talent, który posiadasz. Naprawdę masz talent! I nie mówię tego z grzeczności. Twój styl pisania jest wspaniały, a czytając niektóre rozdziały siedziałam jak na szpilkach. Błagam, niech Victor i Lyall przeżyją, a potem niech Lyall będzie z Sierrą. ;)
Jesteś wspaniała! :* Dziękuję Ci za wszystko! <3
UsuńHej, z tej strony Mukudori z Wszechstronnych. Planujemy reaktywację naszej ocenialni, jednak z racji upłynięcia sporej ilości czasu, upewniam się, że blogi z kolejek jeszcze chcą otrzymać ocenę. O odpowiedź proszę pod naszym najnowszym postem do końca lipca, inaczej wystawię odmowę.
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za kłopot i pozdrawiam!