Wkrótce opuszczam pokój Victora i udaję się do
jadalni. To całe myślenie, jak przekazywać wiadomość, aby nikt się nie połapał,
jest cholernie trudne! Zgłodniałam.
Wchodzę do pomieszczenia i idę wprost do stołu. Ze
smutkiem stwierdzam, że jest pusty. Zwieszam ramiona i siadam na krześle zrezygnowana.
Myślałam, że jest pełny od rana do wieczora!
- Czyżby moja mała buntowniczka zgłodniała? – Odwracam
się gwałtownie, gdyż głos dochodzi dokładnie zza moich pleców.
Źle jednak oceniam sytuację. O mało nie stykam się z
granatowo-czarnowłosym chłopcem nosem. Krzyk niemal wyrywa mi się z krtani. Nie
zachowuj się jak dziewczyna, Rain – karcę siebie w myślach. Odskakuję i spadam
z krzesła na podłogę. Świetnie! Co za upokorzenie.
- Dobra, następnym razem zapamiętam, aby nie zachodzić
cię od tyłu – Sierra śmieje się i podaje mi rękę.
Ku jego widocznym zaskoczeniu, ignoruję ją i podnoszę
się sama. Odwracam się plecami do chłopaka, unoszę dumnie głowę, ale niestety
nie zauważam małej pufy przed nogami i ponownie się przewracam.
- Niech to szlag – warczę gniewnie, czerwieniąc się z
wściekłości.
Pogratulować wspaniałej koordynacji ruchowej.
Odwracam się na plecy, podnoszę do pozycji siedzącej i
obejmuję kolana rękoma.
- Tu mi jest całkiem wygodnie – oznajmiam i chowam
twarz we włosach.
Słyszę jego śmiech i wzbudza on moją irytację. Jest
zbyt słodki, zbyt intrygujący. Pfff. Mam ochotę uderzyć siebie w twarz, ale w
ostatniej chwili powstrzymuję się od tej głupoty. O Boże, co wtedy by o mnie
pomyślał?
- Hmmm.. Jeśli chcesz coś zjeść, po porostu zadzwoń do
obsługi i złóż zamówienie – nadal słyszę rozbawienie w jego głosie.
- Dziękuję, ale nie jestem już głodna – odpowiadam
wyniośle. Byłabym może nawet dumna z tej wypowiedzi, bo wyszło całkiem
przekonywująco. Niestety w tym samym momencie burczy mi w brzuchu tak głośno,
że mogłabym obudzić tym umarlaka. Spoglądam na Sierrę, który nie może
powstrzymać się od kolejnego parsknięcia.
- Jeśli masz zamiar się ze mnie śmiać, to może wyjdę?!
– krzyczę.
- Ależ nie. Zostań – mówi śmiertelnie poważnym tonem.
Uśmiecham się. Jest świetnym aktorem.
Wstaję z podłogi i ruszam do urządzenia, które
znajduje się przy drzwiach. Ani trochę nie przypomina telefonu, ale chyba o to
chodzi.
- To coś? – pytam, marszcząc brwi.
Sierra kiwa głową, susząc zęby w zniewalającym
uśmiechu. Z chęcią założyłabym mu worek jutowy na głowę.
Klikam jakiś guzik i odskakuję przestraszona, gdy
słyszę głos:
- Tak słucham, w czym mogę pomóc? – Zerkam na Sierrę,
który prawie turla się po podłodze, zobaczywszy moją przerażoną minę.
- Chciałabym zamówić coś do jedzenia… - mówię
niepewnie.
- Co dokładnie? Przysłać pani kartę z daniami?
- Eee… - w mojej głowie panuje pustka, nie potrafię
przypomnieć sobie, ani jednej potrawy. – Tak, poproszę.
Potem następuje cisza i pojawia się młody chłopak,
który wręcza mi menu.
- Ciekawe czy ty byłbyś tak obeznany w technice,
gdybyś żył w kraju, w którym niektórzy nie mają nawet wanny – rzucam gniewnie,
siadając przy stole obok niego.
- Nie miałaś wanny? – pyta dziwnym głosem.
- Powiedzmy, że to była wanna… - odpowiadam ze
wstrętem, myśląc o dużej misce, która ostatnimi czasy zaczęła przeciekać.
Czuję na sobie jego wzrok, ale nic nie mówię.
- Bardzo mi przykro – słyszę.
- Wiesz, że to najgorsze, co można powiedzieć, prawda?
– Odwracam się i zatrzymuję na nim wzrok. – Zwłaszcza, gdy kogoś stracisz i
słyszysz: Przykro mi, że umarł. Przykro mi, że odeszła. Głupota – wzbiera we
mnie płacz, jednak powstrzymuję się. Nie pozwolę kolejny raz na okazanie
słabości. Zastanawiam się, dlaczego w ogóle to mówię.
Laoise. Przez chwilę widzę jej twarz, ale to tylko
sekunda.
- Straciłaś kiedyś kogoś, Lyall? – Pierwszy raz używa
mojego imienia.
- A co z tobą? – pytam. – O mnie wiesz już tyle, ja o
tobie praktycznie nic. Straciłeś kiedyś kogoś, Sierra? – Ponawiam pytanie.
Dziwnie się czuję, mówiąc do niego po imieniu.
- Matkę – odpowiada. – Zginęła, gdyż była wrogiem
Kapitolu. Teraz odkupuje jej grzechy.
Nie wiem, co odpowiedzieć. Wpatruję się w jego twarz.
Jest zupełnie pozbawiona emocji, bezbarwna. Przez chwilę się waham, ale w końcu
sięgam po jego dłoń i ściskam przyjaźnie.
Wtedy przypominam sobie o obecności młodego chłopca.
Nic nie mówi i, gdy patrzę na jego twarz, widzę jak dziwnie przełyka ślinę.
Awoksa. On również musiał się dopuścić zdrady, on również był wrogiem Kapitolu.
Spoglądam na jego brązowe włosy i mam ochotę mu podziękować, wesprzeć go.
Przypomina mi się Saima z pociągu i czuję ukłucie tęsknoty w moim sercu. Wracam
do rzeczywistości, patrzę w kartę dań.
- Och.. Przepraszam, że tak długo musiałeś czekać. – Zwracam
się do niego. – Poproszę… pierogi z grzybami i kapustą oraz bułkę… I może miętową
herbatę. Jeszcze raz przepraszam.
Kiwa głową i znika mi z oczu.
- Jesteś nowy wśród stylistów? – pytam. – Jeszcze
nigdy Cię nie widziałam.
- W sumie to… poprzedni stylista nie sprawował się
zbyt dobrze, został wyrzucony dwa lata temu. Od tamtej pory to ja projektuję
stroje dla dziewiątki. Musiałaś mnie zauważyć.
- Nie… Nie sądzę. Nie wiem. Pewnie nieuważnie
oglądałam – odpowiadam bezwiednie.
Zaczynam stukać nerwowo o blat stołu. Wkrótce zjawia
się parujące danie. Wcinam szybko pierogi i przygryzam bułkę. Gdy kończę,
sięgam po herbatę i unoszę dłonie nad kubek, aby para, choć odrobinę ogrzała
moje skostniałe palce.
- Ile masz lat? – pytam. - Wyglądasz bardzo młodo. I
musisz być dobry skoro osiągnąłeś taki sukces w tym wieku – mówię, po chwili
zastanowienia.
- Mam 25 lat – odpowiada. – No cóż.. Nie przekonałem cię
dzisiejszym strojem, co do mojej wielkości? – Stawia pytanie, śmiejąc się
jednocześnie. – Myślałem, że ci się podobało.
- Ależ oczywiście, Sierra. – Słychać w mym tonie
prześmiewczą nutę. – Jesteś wspaniały, cudowny, idealny! – Oznajmiam
sarkastycznie i uśmiecham się zadziornie. – Ale tak na serio, to naprawdę
doceniam, że również lubisz czarny kolor. Nie przeżyłabym, gdybym miała
wystąpić w jakimś różowym obrzydlistwie.
- Mamy jeszcze wywiady za parę dni – jego mina
przybiera tajemniczy wyraz.
- No nie… Błagam Cię! Tylko nie róż!
Śmiejemy się. To naprawdę dziwne. Czuję się tak
swobodnie. Prawie zapominam o tym, że jestem tu, aby umrzeć. Czuję, że powoli
zyskuję nowego przyjaciela.
- Tak właściwie to, co ty tu robisz? – pytam. – Nie
masz jakiegoś własnego lokum?
- Pewnie, że mam. Po prostu.. Musiałem porozmawiać z
Lauren i w ogóle…
- Mhmmm.. – mruczę ospale.
Coraz rzadziej widzę bladą skórę Sierry, zamiast
niego, częściej patrzę na czerwone wnętrza moich powiek. Kładę dłonie na stole
i opieram głowę na przedramieniu, zamykam oczy.
Sierra milczy, słyszę trzaskanie sztucznego ogniska.
Uśmiecham się mimowolnie, gdyż wyobrażam sobie, że jestem w domu. W bezpiecznym
domu. Zaraz udam się do swojego pokoju, ujrzę znajome bazgroły i rzucę się na
stare, zapadające się łóżko. Utonę w ciemnej pościeli, pachnącej nocnym
powietrzem.
Czuję jak mną kołysze. Czyżbym płynęła łódką na
granice świadomości? Czyżbym już zmierzała w stronę magicznej przystani, gdzie
woda zawsze jest ciepła, chmury kolorowe, gdzie nie ma ograniczeń w jedzeniu,
gdzie koty mówią? Oups.. Tak… To moje marzenie. Gadające koty, to by było coś.
Albo żeby być jednym z nich. Być wolnym i szczęśliwym. Niezależnym, walecznym…
Wtulam się w coś miękkiego. Zanurzyłam się w gorącej
czekoladzie? Czuję na policzku coś dziwnego. Całkiem przyjemnego, ale
kompletnie obcego.
- Dobranoc Lyall, moja mała buntowniczko – rozlega się
po krainie snów, po czym opadam na dno ogromnego kubka wypełnionego przepysznym
kakao.
_______________________________________________________________
Beznadziejny, przepraszam.
Co ty gadasz!! Beznadziejny?!?! Nawet jakbyś chciała to by taki nie był. Wiem co mówię... Przeczytałam caaaaluśki blog dzisiaj i mam niedosyt... Wciąga... I to baaaardzo..
OdpowiedzUsuńLyall i Sierra... Uhuhu... Jestem zabójczo ciekawa co dalej, więc czekam na ciąg dalszy z zapartym tchem, życzę weny i pozdrawiam i ściskam moją pokrewną duszę co do miłości do koloru czarnego i takiż samych ubrań :*
Marchewa
Och.. Dziękuję. :)
UsuńChciałabym Ci bardzo podziękować, za to, że czytasz te moje wypociny. :) Dziękuję i również pozdrawiam. :*
Oj tam... jakie wypociny?? To jest świetny blog, świetny pomysł i w ogóle podziwiam :)
Usuńjak ty możesz mówić, że to jest beznadziejne, pfff, przecież to jest świetne. Wszystko jest takie zaplanowane, poukładane, ja bym tak nie potrafiła. I w ogóle, że twoje opowiadania nie kończą się na 1 rozdziale, potrafisz wymyślać wspaniałe, czasem poruszające historie, jestem twoją największą fanką <3
OdpowiedzUsuńRozdział był przyjemny ta rozmowa z Sierrą, była z pomysłem, nie jest on takim stu procentowym kapitoleńczykiem i to mi się podoba :D
Mam tylko nadzieje, że nie ubierze jej na wywiad w róż haha :D
Ściskam :*******
:*:*:*
Usuń<33 Powiedz mi czy to ja ostatnio mało wchodzę na gg czy to ty ? :P
UsuńOj.. Przepraszam! Już wchodzę. :)
UsuńNie przepraszaj to moja też trochę wina :D
UsuńSerdecznie zapraszam do nowo otwartej recenzalni "Kolorowe Recenzje". U nas poznasz recenzję swojego bloga, dowiesz się co jest idealne, a co trzeba jeszcze poprawić.
OdpowiedzUsuńwww.kolorowe-recenzje.blogspot.com
PS. Szukamy recenzantek/recenzantów, jeśli byłbyś/byłabyś chętny/a to napisz do mnie na tt: @Pati_Poland69. Przyjmujemy wszystkich na okres próbny, a jeśli Ci się uda, zostaniesz u nas na dłużej. :)
http://kosoglos.blogspot.com/ sorki za spam super blog ♥
OdpowiedzUsuń